Kiedyś była to saszetka naszych dziadków i ojców, dzisiaj bywa to torebka naszej mamy. Żarcik. Tak, czy inaczej, miejmy coś takiego i my.

EDC to tzw. every-day-carry, czyli niezbędnik noszony ze sobą codziennie. Bardziej kojarzony z survivalem, czy służbami medycznymi i mundurowymi, ale jego prosta wersja, przyda się każdemu normalnemu człowiekowi, zwłaszcza w niecodziennych czasach.

Co powinno znajdować się w takim zestawie i dlaczego?

To trochę zależy od tego, z czym możemy się mierzyć na co dzień i w nagłych przypadkach. Prezentuję zawartość mojego tobołka, który codziennie noszę przy pasie. Nie jest idealny to zestaw, czasem ulega zmianie, ale jako tako się sprawdza.

Założenia:

  • nieduży, ale mieści telefon o współczesnych wymiarach.
  • sporo przydatnych rzeczy mogę mieć przy sobie, nie myśląc o nich. Nic nie gniecie mnie po kieszeniach, nie mówiąc o tym, że to wszystko by się w nich nie pomieściło.
  • dokumenty, karty, klucze do auta, telefon – nic nie brzęczy, nie poniszczy się.
  • w razie potrzeby całość łatwo odpiąć i odłożyć.

W opisie podaję konkretne produkty. Ich wybór jednak to czasem przypadek, czy dostępność “pod ręką”. Zastępujcie je wedle upodobania, ważniejsza jest idea, nie wskazany specyfik.

Czasy mamy toksyczne, więc zacznijmy od higieny i podręcznych medykamentów, czyli zawartości tej torebki strunowej.

  • chusteczki nawilżone środkiem do dezynfekcji rąk i powierzchni, na przykład telefonu, który co chwila pakujemy sobie pod usta.
  • kilka plastrów zwykłych i takich wodoodpornych.
  • tabletki na ból gardła – ja “wybrałem” Orofar, niedrogie a skuteczne. Jak widać po ilości, przydatne.
  • środek blokujący objawy przeziębienia – gdy jadę fotografować imprezę sportową, jakiś katar cieknący nagle z nosa nie może mnie dekoncentrować. U mnie Sudafed.
  • tabletki przeciwzapalne i przeciwbólowe zarazem, Ibum.
  • kilka agrafek, czasem niesamowicie przydatnych
  • pudełko z “magiczną” maścią z leoparda… Pamiętacie puszeczki z tygrysią maścią kamforową ze złotą gwiazdką? To coś takiego właśnie. Śmierdzi specyficznie miętowo, ale pomaga szybko na sporo objawów, np.: w bólach kostnych i mięśniowych, przy przeziębieniach, bólach głowy oraz jako środek na ukąszenia owadów. Podaję link do produktu na Amazonie oraz do Ceneo, bo w Polsce tak chyba łatwiej (to jest link afiliacyjny, jeśli kupicie coś na Amazon lub poprzez Ceneo wchodząc przez niego, portal mi za to zapłaci – jeśli chcesz pomóc blogowi, to najlepszy sposób, nie kosztujący Cię nic. Dzięki!)
  • opcja: rękawiczki lateksowe, gumka, maseczka na usta

To co i tak musisz nosić ze sobą:

  • karty bankowe i dokumenty w tym formacie, zapakowane w mocny wizytownik
  • dokumenty samochodu – niby nie trzeba mieć przy sobie, ale posiadanie ich ułatwia życie
  • klucze domu i samochodu, wraz z pilotami – u mnie akurat do ogrzewania postojowego. Klucze są zapięte w organizerze, który oprócz tego, że można przypiąć go do szlufki, ma także kilka prostych funkcji, np. otwieracza butelek
  • telefon
  • nieco gotówki – czasem nie da się płacić kartą

Przedmioty ogólnie i często przydatne:

  • chusteczki higieniczne
  • zapalniczka – nie palę, ale czy to znicz zapalić, czy prującą się nitkę zabezpieczyć, jakiś ogień czasem się przyda
  • coś do pisania – marker permanentny i ołówek
  • długopis w formie metalowego bolca, można nim np. awaryjnie rozbić szybę
  • garść try-trytek, czyli zip ties – niesamowicie przydatne, gdy coś chce się urwać
  • tubka super glue
  • mały multitool z kombinerkami – narzędzia opiszę szerzej poniżej
  • karta “taktyczna” (haha) z kawałkiem sznurka
  • opcja: małe rolki taśmy izolacyjnej i zbrojonej

Narzędzia

Słów kilka o gadżetach. Nie są to profesjonalne narzędzia, ani nawet poważne. Do jakichkolwiek prac innych niż akcydentalne, się nie nadają. Czasem jednak wystarczają i bywają na wagę złota. Do tego ja akurat lubię takie bajery…

  • taktyczna karta – w sumie to śmiesznie wygląda, ale przydaje mi się najczęściej z całego tego towarzystwa. Posiada bardzo ostre ostrze na jednej z krawędzi, otwieracze do konserw i butelek, działające. Kawałek paracord i teoretyczną możliwość dokręcenia czegoś. Brakuje tylko pilnika.
  • dwa małe breloki udające klucze – jeden bardziej do rozpakowania kartonowego pudełka, niż do cięcia czegokolwiek, ale ma też wygodny wkrętak gwiazdkowy. Drugi ma więcej funkcji, ale najważniejsze są pilnik do paznokci, penseta i mały płaski wkrętak
  • multitool – on ma wszystko i prawie nic nie działa, jakbym chciał, po za kombinerkami. Po złożeniu jest bardzo mały, to wystarcza, by było warto go mieć przy sobie. Oprócz tego, ma nożyk, otwieracze, pilnik, piłkę do drewna, ale wszystko to demontuję, gdy mam lecieć samolotem – może by przeszło przez kontrolę, a może nie.
  • klips do spodni organizujący klucze – nic mi nie brzęczy, nie dzwoni, nie gubi się. Dodatkowo jakieś bajery, ale raczej są lepsze opcje.

Nośniki danych i elektronika to opcje, ale czasem przydatne

  • pendrive albo dysk zewnętrzny, wraz z kablem do telefonu
  • powerbank – komu padł telefon na wyjeździe w góry, ten pamięta
  • latarka – najlepiej taka, którą można przyczepić do czegoś, może być pchełka rowerowa

Podsumowanie

Skompletowanie przemyślanego zestawu i noszenie go ze sobą może się bardzo przydać, czasem uratować sytuację. Można go zapakować zarówno do takiej paczki pseudo wojskowej jak moja, do saszetki noszonej na jajach, jak i do reklamówki. Ważne, by było to nam wygodnie nosić zawsze przy sobie.